11 maja 2016

Przepiśnik wita

Od dawna noszę się z zamiarem założenia dietetyczno-kulinarnego bloga. Miejsca, które połączy dietetyczne reżimy z pasją do gotowania. Co więc stało na przeszkodzie?  Brak koncepcji, która scaliłaby wszystkie drobne pomysły w jedną spójną wizję, z pewnością nie ułatwiał mi zadania. Z pomocą przyszły mi jednak codzienne zakupy. Ot co, w moje ręce wpadł zeszycik zwany Przepiśnikiem, i tak zrodził się pomysł na nazwę bloga. Papierowa wersja Przepiśnika to nic innego jak zeszyt do spisywania ulubionych przepisów z dodatkowym podziałam na kategorie. Pozwala on uporządkować ulubione przepisy w jednym miejscu. Moja wersja Przepiśnika - jako notesika z wirtualnymi, dietetycznymi zapiskami i ich przełożeniem na praktyczne gotowanie - ma być skierowana do osób, które tak jak ja kochają zdrowy styl życia, a jednocześnie nie są w stanie zrezygnować z dobrego smaku. Blog ten ma łączyć moje pasje, uporządkować zdrowe przepisy, a przy okazji może też nauczyć czegoś innych. Jeśli te moje skromne notatki przydadzą się nie tylko mi, będę niezmiernie szczęśliwa. Nie ukrywam, że niewielkie grono czytelników, dodatkowo zmotywowałoby mnie do systematycznego notowania. Dlatego w planach przewiduję mały konkurs. W mojej szafce od jakiegoś czasu zalegają dwa takie Przepiśniki. Już niedługo mogą mieć nowych właścicieli, wybranych z grona osób, które prześlą odpowiedź na temat: „moja zdrowa inspiracja w Przepiśniku”. Będzie liczyła się kreatywność, merytoryczność i forma. Szczegóły  wkrótce.

   Na koniec wypadałoby się jeszcze przedstawić. Autorką bloga jest edukatorka żywieniowa. Prywatnie mól książkowy (dotyczy też książek kulinarnych i dietetycznych),  pasjonatka podróży kulinarnych, fanka zdrowego żywienia i ekologicznego stylu życia, miłośniczka naturalnych kosmetyków. Na co dzień ciocia czworga maluchów, którym poświęca wolny czas. Zawodowo absolwentka studiów o specjalności żywienie człowieka i dietetyka, z zamiłowaniem do psychodietetyki, która poza tym, że uwielbia „być na diecie”, kocha też dobrze zjeść. Wiem, dla większości jest raczej paradoksalne pogodzenie tych kwestii, ja jednak uważam, że daje się połączyć te dwa aspekty. Nie bez powodu wyrażenie „być na diecie” zamykam w cudzysłowie. Dieta bowiem, według mnie, to nie kilkudniowe restrykcje kaloryczne, ale styl życia. Nie ciągłe ograniczenia, ale świadome wybory. Czasem wśród tych wyborów dopuszczam nawet małe grzeszki ;), nie zapominając, że to co dziś uważane jest za schemat idealnej diety, za kilka lat może być nieaktualne. Dlatego tak ważne jest racjonalne podejście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz